Anatol Potemkowski "List"

Pracownik Wydziału Gospodarki Komunalnej Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w N., mgr Stanisław F. wystosował następujący list do Halinki W., przebywającej na studiach w Warszawie:

"Urocza sąsiadeczko!
Jesień jest dzisiaj w ogrodzie i krzak, który w lesie zasłaniał mi Twoje okno, stoi ogołocony z liści. Cóż z tego, kiedy nie zobaczę w oknie Twojej Miłej Buzi, której brak mi jak rozmów z Tobą. Już przeszło dwa miesiące staram się zastąpić te rozmowy listami. Czy niezbyt Cię męczy ta korespondencja? Napisz.
Byłem wczoraj na spacerze nad rzeką. Wróciły do mnie wspomnienia tego niezapomnianego wieczoru, kiedy rozmawialiśmy długo o sensie istnienia, a potem noc otworzyła się nad nami, gdyśmy wracali ku miastu, księżycem wielkim jak bochen chleba. Kiedy stałem nad rzeką, zdawało mi się, że jeszcze słyszę Twój głos w szumie wiatru, głos Twego Przyjaciela...
Nie piszę Ci, że stale myślę o Tobie, bo to nieprawda. Nie piszę, że żyć bez Ciebie nie mogę, bo przecież żyję i nawet niekiedy jest mi dobrze. A przecież dałbym wiele za chwile rozmowy z Tobą o wersyfikacji Konstantego Ildefonsa. Wiele myśli na ten temat przychodzi mi teraz do głowy, ale nie mam ich komu zwierzyć. Nieczęsto się zdarza, żeby dwoje ludzi rozumiało się tak dobrze, jak ja z Tobą, Przyjacielu. Piszę P r z y j a c i e l u, bo przecież to przypadek, że jesteś dziewczyną i nie na tym zasadza się sens naszej Przyjaźni, którą wiesz jak cenię wysoko. Myślałem, że będę w Warszawie w zeszłym tygodniu w sprawach Prezydium, ale ubiegł mnie Kociołek z wydz. oświaty. Tak więc rozwiały się moje marzenia, że znowu posłyszę Twój głos, że znowu zobaczę Twoje oczy, ciekawe świata. Cóż, nie umiem przepychać się łokciami. Czasem martwię się tym, że jestem jakiś inny niż ludzie, którzy mnie otaczają, ale niekiedy bywam z tego dumny.
Znowu wróciłem do starych Greków i  znajduję w nich to, co mnie tak pociąga w rozmowach z Tobą: zrozumienie spraw ludzkich, mądrość i dobroć. Zwłaszcza Ajschylosa jakbym na nowo odkrywał i spędzam z Nim wiele wieczorów. Ale ten Przyjaciel nie zastąpi mi jednak Przyjaciela z vis a vis, który w dalekiej Warszawie może czasem o mnie pomyśli.
Nie zapominaj o wiernym przyjacielu. Całuję Cię bezczelnie w loczek...
Staszek"

Adresatka odebrała list tuż przed wykładem i przeczytała go ukradkiem, chroniąc przed wzrokiem profesora.

- Coś ciekawego? - spytała dziewczyna siedząca obok.

 Nie - powiedziała Halinka. - Jeden facet z Żyrardowa chce się ze mną koniecznie przespać.



Powrót na stronę Luzu